Tagi: drastyczne billboardy

Mieszkańcy oburzeni drastycznymi plakatami antyaborcyjnymi

Znajdują się m.in. w warszawskiej dzielnicy Wawer, w Morach, Markach, są gigantycznych rozmiarów i bardzo denerwują niektórych mieszkańców. Chodzi o szokujące banery antyaborcyjne, które jakiś czas temu zawisły przy kilku arteriach naszego regionu i okolic.
Fot. stopaborcji.pl. Członkowie fundacji Pro-prawo do życia pojawiają z drastycznymi plakatami również podczas demonstracji antyaborcyjnych.

Do naszej redakcji napisała pani Magda. – Jestem wstrząśnięta tym, że ktoś zezwolił na ekspozycję tak makabrycznych treści. Przecież na to patrzą dzieci, te już urodzone – czytelniczka nie ukrywa swojej złości. Jej irytację wzbudził ogromny plakat przedstawiający rzekomą aborcję, który znajduje się w Morach koło Ożarowa Mazowieckiego. Pani Magda jechała autem z sześcioletnią córką i, jak sama twierdzi, zamiast skupić się na prowadzeniu samochodu, musiała zabawiać dziecko rozmową po to, aby odwrócić jej uwagę od szokujących treści na plakacie przedstawiającym martwy, zakrwawiony płód z podpisem „Aborcja zabija”.

Opinie w sprawie drastycznych plakatów zostały również poruszone na lokalnych forach internetowych. I jak zwykle w takich sytuacjach bywa – glosy są podzielone. Jedni uważają, że to celowe szokowanie odbiorcy w słusznej sprawie. Większość jest jednak oburzona makabrycznymi fotografiami. Niektórzy wręcz nie wykluczają zgłoszenia sprawy na policję lub do prokuratury. Jeszcze inni twierdzą, że fotografie to „ordynarny fotomontaż” i wcale nie przedstawiają płodu, lecz plastikową lalkę oblaną keczupem. Plakaty można zobaczyć nie tylko w naszym regionie, ale również przy największych arteriach wielu innych miast w Polsce, przed szpitalami położniczymi, a także podczas demonstracji organizowanych przez fundację Pro-Prawo do Życia. To właśnie bowiem ta organizacja odpowiada za umieszczenie drastycznych banerów. To również fundacja Pro-Prawo do życia promuje projekt ustawy całkowicie zakazującej aborcję w Polsce i spowodowała, że na ulice polskich miast wyszły tysiące kobiet, które wzięły udział w tzw. czarnych protestach.

Przeciwko drastycznym plakatom protestuje m.in. partia Razem. Jej przedstawiciele prowadzą kampanię „Z dala od szpitala”, która ma na celu uświadomienie, co można zrobić w sytuacji, gdy ktoś zobaczy makabryczny baner. – Od czego zacząć? Najpierw warto sobie uświadomić, że nie jesteśmy bezradne/bezradni. Prezentowanie w przestrzeni publicznej drastycznych obrazów to wykroczenie, które mamy prawo zgłosić odpowiednim organom. Mówi o tym artykuł 51 §1 i artykuł 141 Kodeksu wykroczeń. Każda antyaborcyjna pikieta powinna być zgłoszona przez organizatora – wchodząc na strony Biuletynu Informacji Publicznej (w skrócie: BIP) twojej gminy możesz znaleźć listę zgłoszonych zgromadzeń publicznych odbywających się w danym dniu. Czasem zdarza się, że plakaty anti-choice są umieszczane na zaparkowanych lawetach (najczęściej nielegalnie). Wtedy również można wnioskować o ich usunięcie, powołując się na art. 63a §1 Kodeksu Wykroczeń, dotyczący umieszczenia reklamy w miejscu publicznym bez zgody zarządcy drogi” – czytamy na stronie zdalaodszpitala.pl. Organizatorzy akcji zachęcają również do kontaktu w przypadku, gdy ktoś napotyka na problemy podczas interwencji. W tej sprawie można pisać na adres: kontakt@zdalaodszpitala.pl.