O zdarzeniu poinformował dziennik Fakt. Miało do niego dojść w ubiegła niedzielę, gdy sportowiec przebywał w Zakopanem. W tym czasie, w warszawskim mieszkaniu Korzeniowskiego doszło do zwarcia instalacji lampek choinkowych. Żona sportowca Magdalena akurat ucinała sobie drzemkę. Ogień zauważył 6-letni syn pary Franciszek, który wybiegł na balkon i zaczął wołać o pomoc. W momencie, gdy chłopiec otworzył drzwi balkonowe, do mieszkania dostało się powietrze. – Wtedy buchnął ogień, który rozprzestrzenił się po całym pokoju – napisano w dzienniku. W tym czasie żona Korzeniowskiego obudziła się. Gdy zobaczyła, co się dzieje, błyskawicznie wyniosła syna z mieszkania, a potem próbowała samodzielnie je ugasić. Zaraz po tym przyjechała straż pożarna.
Całe zdarzenie wyglądało ponoć dramatycznie. Do tragedii nie doszło dzięki szybkiej reakcji pani Magdaleny i syna Korzeniowskich. Żona sportowca z powodu poparzenia dróg oddechowych oraz twarzy i rąk trafiła do szpitala. Teraz jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo, ale nadal musi znajdować się pod stałą opieką lekarzy.
Robert Korzeniowski skomentował wydarzenie na swoim profilu na Facebooku:
„Moi Drodzy,
Niestety, życie pisze nam różne scenariusze i doświadcza nas czasami boleśnie.
Tydzień temu wydarzył się wypadek – w moim mieszkaniu wybuchł pożar. Dzięki bohaterskiej postawie i determinacji mojej żony Magdy nie doszło do tragedii. Niestety, z nierównej walki z żywiołem nie udało się w wyjść bez szwanku.
Dzisiaj najważniejsze dla mnie jest to, że nic już nie zagraża moim najbliższym a całą tę sytuację mogę uznać za opanowaną.
Niniejszym chciałbym serdecznie podziękować wszystkim ludziom dobrej woli, a w szczególności Służbom niosącym pomoc: Policji, Straży Pożarnej i Pogotowiu Ratunkowemu, za pełną poświęcenia, profesjonalną i perfekcyjnie przeprowadzoną akcje ratunkową. Wasz profesjonalizm uratował nas wszystkich od najgorszego.
Słowa podziękowania należą się także moim Sąsiadom i Przyjaciołom, którzy okazali wspaniałą pomoc w tych trudnych dla nas momentach.
Przed nami trudny proces powrotu do szczęśliwej równowagi i normalności.
Media i dziennikarzy proszę zatem o uszanowanie prywatności mojej rodziny.
Jeszcze raz dziękuje wszystkim za wsparcie, pomoc i słowa otuchy. Robert”