Na dzika tylko z widłami?

Strach, poczucie zagrożenia i niepewność – to uczucia, jakie ostatnio niemal każdego dnia towarzyszą mieszkańcom Kuklówki Radziejowickiej – pani Antoninie i panu Władysławowi. A wszystko to z powodu dzika, który postanowił osiedlić się na terenie ich posesji.
Fot. wikipedia.org Obecność dzików mocno daje się we znaki mieszkańcom Kuklówki

Kuklówka Radziejowicka to miejscowość otoczona lasami, łąkami i polami. Nic więc dziwnego, że dziki znalazły tu sobie dogodne warunki do życia. Problem jednak polega na tym, że w poszukiwaniu pożywienia coraz częściej odwiedzają pobliskie gospodarstwa. Mieszkańcy się boją, a nikt nie potrafi im pomóc.

– To było kilka dni temu. Gdy rano wyszłam z domu do ogrodu, zobaczyłam w nim dzika. Byłam przerażona,. Podobnie mój mąż, który postanowił nas bronić przed niechcianym gościem, szybko chwycił widły i przegonił zwierzę. Tyle że nasz spokój nie trwał długo. Następnego dnia dzik znowu przyszedł, w końcu zaczął sobie mościć legowisko w naszym ogrodzie – opowiada zdenerwowana pani Antonina. – Wszystko wskazuje na to, że jest to ciężarna locha. A my żyjemy w panicznym strachu. Boję się, że zrobi krzywdę moim psom, a ja sama boję się wyjść z domu nawet do ogrodu. Nie chcę, żeby tego dzika zabito, ale też chciałabym normalnie żyć – dodaje.

Nasza czytelniczka postanowiła działać. Zadzwoniła więc na policję, skąd skierowano ją do nadleśnictwa. Stamtąd odesłano ją do miejscowego koła łowieckiego. I tu jednak nikt nie potrafił jej pomóc. – Bardzo niesympatyczny pan z koła powiedział mi, że chyba nie sądzę, że przyjedzie samochodem i tego dzika gdzieś wywiezie. Czy mam cały czas żyć w strachu i poczuciu zagrożenia? – pyta pani Antonina.

Postanowiliśmy pomóc naszym czytelnikom. W tym celu skontaktowaliśmy się z Urzędem Gminy w Radziejowicach. Ale i tutaj nie było dla nich dobrych wiadomości. – Niestety, nie jesteśmy w stanie pomóc mieszkańcom, a problem jest i to duży. Dziki zagrażają bezpieczeństwu, niszczą rolnikom uprawy, a także gminną infrastrukturę np. drogi. A my nic nie możemy z tym zrobić, bo po prostu nie mamy uprawnień – mówi wójt Radziejowic Urszula Ciężka.

Osobom borykającym się z problemem nachodzących dzików nie pozostaje więc nic innego, jak działać „domowymi” sposobami. Można zainstalować tzw. elektrycznego pastucha, rozpylić specjalne preparaty chemiczne, odpalić petardy. Dobrym sposobem na odstraszenie dzikiej zwierzyny jest też ponoć rozrzucenie ludzkich włosów na posesji.

Facebooktwitterredditpinterest