Dwutorowa, napowietrzna linia elektroenergetyczna o napięciu 400 kV relacji Kozienice-Ołtarzew jest budowana przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE). Będzie liczyć 120 km długości i stanie się istotnym elementem Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. Realizacja tej inwestycji ma wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa i niezawodności dostaw energii elektrycznej dla całego regionu i aglomeracji warszawskiej.
Obecnie trwają procedury związane z wyborem wariantu przebiegu trasy. To wzbudza liczne protesty zarówno ze strony mieszkańców, jak i władz gmin, na terenie których miałaby się znajdować. Przedstawiciele PSE zapewniają, że linia w żaden sposób nie będzie uciążliwa i nie spowoduje uszczerbku na zdrowiu osób, które będą mieszkać nieopodal słupów elektrycznych o wysokości około 80 m. Obiecują mieszkańcom odszkodowania.
Na jakie kwoty mogą oni liczyć i jakie warunki należy spełnić, aby je otrzymać? – Na to pytanie nie ma jednej konkretnej odpowiedzi. Kwestia odszkodowania w każdym przypadku jest sprawą indywidualną (są różne zmienne – rodzaj nieruchomości, ingerencja w nią, czy usytuowanie). Wypłata rekompensaty finansowej odbywa się na podstawie operatu szacunkowego sporządzonego przez niezależnego rzeczoznawcę majątkowego. Jeśli właściciel nieruchomości nie zgadza się z naszą wyceną, może sporządzić własny operat celem porównania. Jednocześnie chcę zaznaczyć, że suma odszkodowania wyliczona w operacie może być punktem wyjścia do negocjowania finalnie wypłaconej sumy – tłumaczy rzecznik prasowy Agencji Promocji Inwestycji (spółka, która zajmuje procedurami formalno-prawnymi związanymi z budową linii) Jarosław Kowalski.
Operaty szacunkowe mają być sporządzane dla wszystkich nieruchomości znajdujących się w tzw. pasie technologicznym inwestycji. Szerokość tego pasa wynosi 2 x 35 metrów (po 35 m od osi linii). – W tym kontekście ważna jest również jeszcze jedna kwestia – dla szkód powstałych na skutek prac budowlanych związanych z realizacją inwestycji zostanie wypłacone odszkodowanie na podstawie odrębnego operatu szacunkowego – precyzuje Kowalski. Żadnych konkretnych kwot nie chce podawać, nie wiadomo więc na jakie dokładnie odszkodowania mogą liczyć mieszkańcy. – Na pewno nie są to jakieś kokosy – mówi z kolei wójt Radziejowic Urszula Ciężka. – I na pewno będą to inne kwoty w przypadku gdy na działce stanie słup czy zostaną zawieszone przewody. Nie wiem dokładnie o jakie pieniądze chodzi, ale z tego co słyszałam, nie są to sumy zwalające z nóg – dodaje.
Wójt Ciężka podkreśla jednocześnie, że również dla gminy Radziejowice inwestycja związana z linią 400 kV nie będzie opłacalna finansowo. Urząd może bowiem liczyć na wpływy do budżetu maksymalnie w wysokości 2 proc. wartości fragmentu inwestycji, która przebiega przez daną gminę. Chodzi o dochód z tytułu podatku od budowli. W tym przypadku również trudno mówić o konkretnych kwotach. – Nie wiem, jaka suma wchodzi w grę, bo nigdy się tym nie interesowałam. Dla mnie znacznie ważniejsze są walory krajobrazowe, kulturowe, rekreacyjne naszej gminy oraz interesy mieszkańców niż dochody z podatku. Do tej pory nie mieliśmy tych pieniędzy i jakoś żyjemy. Gdyby linia powstała, stracilibyśmy dużo więcej niż wpływy z opłaty – podkreśla twardo.