Wszystko zaczęło się w środę, 28 czerwca, gdy do policjantów dotarło niepokojące zgłoszenie. Dotyczyło ono niebezpiecznego przedmiotu podłożonego w klatce jednego z bloków w Ursusie. Na miejsce skierowano m.in. policyjnych pirotechników z warszawskiego Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego Policji oraz policjantów wydziału do zwalczania aktów terroru CBŚP. Najważniejsze było bezpieczeństwo mieszkańców, dlatego też pierwsza decyzja dotyczyła ewakuacji lokatorów. Przeprowadzono ją wspólnie ze strażą pożarną. Ostatecznie blok opuściło blisko 80 osób. Kilka osób z uwagi na wiek i stan zdrowia nie było w stanie uczynić tego o własnych siłach. Późniejszy wybuch potwierdził tylko słuszność decyzji policjantów.
Mundurowi z wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw Komendy Stołecznej Policji (KSP) od samego początku bardzo intensywnie pracowali nad ustaleniem nie tylko, z jakim przedmiotem mieli do czynienia, ale również nad ustaleniem osoby, która go podłożyła. Szybko wpadli na trop podejrzanego. Jego zatrzymanie było jedynie kwestią czasu. Po zakończeniu czynności przy ul. Sosnkowskiego policjanci potrzebowali tylko kilku godzin, by zatrzymać 41-letniego mieszkańca Pruszkowa. Mężczyzna był wcześniej notowany w kartotekach policyjnych. W trakcie zatrzymania był zaskoczony i nie stawiał oporu. Ostatecznie trafił do policyjnego aresztu.
W prowadzonych czynnościach uczestniczył prokurator z Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej, który nadzoruje to postępowanie. W prokuraturze mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa, za co grozić może kara 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocia. Zebrany materiał dowodowy uprawdopodobnił popełnienie przestępstwa, dlatego sąd podjął decyzję o zastosowaniu środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy.
Źródło: policja.waw.pl