Tagi: niepełnosprawne dziecko

Zszokował słowami o niepełnosprawnych dzieciach. Teraz zamieszcza wyjaśnienie

– Nie nam oceniać sens płodzenia takich dzieci – w taki sposób właściciel jednej z warszawskich drukarni wypowiedział się na temat niepełnosprawnych. Teraz zamieścił wyjaśnienie i przekonuje, że wielu osobom chorym pomógł i wspiera je finansowo.
Fot. pixabay.com Internauci ruszyli na pomoc mamie, która wychowuje niepelnosprawną córeczkę.

Do zdarzenia doszło kilkanaście dni temu. Mama niepełnosprawnej dziewczynki przesłała do jednej z warszawskich drukarni email z prośbą o druk ulotek „po okazyjnej cenie”. Chciała na nich zamieścić informacje dotyczące zbiórki na leczenie chorej córki oraz prośbę o wsparcie w ramach 1 proc. podatku.

Na odpowiedź ze strony właściciela drukarni nie musiała długo czekać. Chyba jednak nie spodziewała się, że będzie ona miała taką treść: „Niestety, ale nie pomożemy. Podobne apele bardzo się obecnie upowszechniły. Dostajemy ich w różnej formie kilkanaście tygodniowo. Nie nam oceniać ich wiarygodność, sytuację materialną czy sens płodzenia takich dzieci” – odpisał właściciel zakładu. Jeszcze dalej posunął się jego syn pisząc: “Zamiast żebrać po firmach, dawajcie swoim facetom tylko w d**ę. Unikniecie wtedy niechcianych ciąż ze swoimi bękartami. Takimi niepełnosprawnymi, daunami i całą resztą cholery bez rączek” (pisownia oryginalna – przyp. red.).

Matka chorego dziecka upubliczniła korespondencję, a w sieci zawrzało. „Jak można być tak bezdusznym człowiekiem”, „Zamówienia od wielu ludzi już nie dostaniesz”, „Nigdy nie chciałbym mieć do czynienia z takim człowiekiem jak ten pan”– pisali internauci. Sprawą zajęły się również media m.in. gazety ogólnopolskie i program „Dzień Dobry TVN”. Na szczęście dla mamy chorej dziewczynki cała sytuacja zakończyła się happy endem, odezwali się bowiem do niej przedstawiciele agencji reklamowych i zakładów poligraficznych, którzy nieodpłatnie zaoferowali pomoc w drukowaniu ulotek. Jak sama przyznaje, otrzymała również wiele ciepłych słów, często od obcych ludzi, którzy byli zbulwersowani zachowaniem właściciela drukarni.

On sam, po nagłośnieniu sprawy w mediach, opublikował na oficjalnej stronie internetowej drukarni wyjaśnienie, w którym przekonuje m.in. „(…) Niestety, nasze racje i początkowe wyjaśnienia zostały prawie całkowicie pominięte, albo manipulowano nimi na różnych portalach z tytułu zapewnienia ich atrakcyjności, a co za tym idzie wpływów z reklam edytowanego przy okazji materiału. Pominięta została prawda o tym, że wytknęliśmy kobiecie wielokrotne narzucanie się nam drogą mailową, dwa niewybredne telefony z agresywną pretensją (potwierdzenie w bilingach) oraz ewidentne mijanie się z prawdą. Po pierwsze z treści wysłanej przez panią O. korespondencji mailowej wynika jasno że chodzi o wsparcie finansowe, a nie jakiś dodruk niewielkiej ilości ulotek zakamuflowany w treści (…). Kolejnym nieujawnionym elementem jest fakt, że 4-letnia córka nie jest jej jedynym dzieckiem, które wymaga specjalnej troski, są też inne w rodzinie. Pani O. nie jest jak twierdzi osobą samotnie wychowującą niepełnosprawne dziecko. Jak udało się nam dowiedzieć jej małżonek pracuje w drukarni!!! (…) Należy również podnieść, że nigdy nie byliśmy wrogami osób niepełnosprawnych, wielu pomogliśmy i wspieramy finansowo. Wiemy, że chore dzieci rodzą się z wielu powodów. Mamy jednak prawo do napiętnowania podawania nieprawdy w rozpowszechnionym ostatnio szeroko wyłudzaniu pomocy w sieci. W moim przekonaniu powinno to się odbywać wyłącznie poprzez profesjonalnie działające fundacje, będące w stanie ocenić zasadność pomocy osobie o nią występującej”.

Właściciel drukarni dodaje, że obecnie poszukuje „dobrego prawnika który zająłby się ukróceniem poniższej samowoli portalowej w zakresie zabronionych prawem publikacji wulgaryzmów oraz upubliczniania prywatnej korespondencji drogą elektroniczną w celu niszczenia wizerunku”.