Kilka minut po godzinie 23.00 mundurowi zostali wezwani na jedną z ulic warszawskiego Wilanowa. Stojący przed budynkiem mężczyzna z raną podbródka twierdził, że został postrzelony z broni pneumatycznej przez swojego byłego współlokatora.
Jak ustalili policjanci, kilkanaście minut przed zgłoszeniem ranny chłopak razem z rok starszym kolegą przyjechał odebrać resztę swoich rzeczy z mieszkania, które wynajmował wspólnie z Hubertem G. Ten jednak nie wpuścił ich do środka, tylko wyszedł na klatkę schodową, trzymając w ręku rewolwer. Najpierw w kierunku byłego znajomego oddał jeden strzał, a kiedy zobaczył, że energię gumowego pocisku zamortyzowała kurtka, strzelił ponownie. Tym razem w okolicę podbródka, powodując ranę. Po wszystkim spokojnie wrócił do mieszkania.
Po ustaleniu okoliczności zdarzenia funkcjonariusze odwiedzili 19-latka. Mężczyzna tłumaczył się, że strzelił do znajomego, ale zrobił to w obronie własnej. Został zatrzymany i przewieziony do policyjnego aresztu. Pneumatyczny rewolwer został zabezpieczony jako dowód w sprawie. Pokrzywdzony natomiast zgłosił się do szpitala, gdzie chirurg założył mu pięć szwów. Lekarz stwierdził, że stan pacjenta nie wymaga hospitalizacji.
Następnego dnia policjanci z wilanowskiego wydziału kryminalnego przedstawili 19-latkowi zarzuty narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co sąd może go skazać na karę do trzech lat więzienia.
Źródło: Komenda Stołeczna Policji Warszawa